Tomo-chan wa Onnanoko!

Niby człowiek wiedział a jednak się łudził. Bardzo dobre anime, świetnie poprowadzone które naprawdę dobrze się oglądało. Jedyny minus to taki że jest to raczej jedno sezonowiec mimo że potencjału raczej na kolejne sezony (prócz 1 rzeczy) nie było to historia jest tak dobrze poprowadzona że wszystko świetnie mieści się w 13 odcinkach. Kox anime, leci 9/10 i <3 Polecajka!

Anime to powstało na bazie 4-panelowej mangi, która ukazywała się w latach 2015-19. Łącznie powstało 9 tomów. Główni bohaterowie skończyli jako pary, oprócz Misuzu (co troszkę smuci), zatem nie ma już powodu do kontynuacji. No i cały sos został wykorzystany. Generalnie bardzo pozytywny rom-com wg mnie.

piękna miłosna komedia <3

No i wyczekiwana przez wielu seria dobiegła końca. Fajnie zobaczyć od czasu do czasu serie zamkniętą, co jest plusem dla serii. Zapewne wielu fanów będzie ubolewać, że nie wszystko z 953 rozdziałów, znalazło tu swoje 5 minut, ale wszystko skupiło się na wątku protagonistki i jej przyjaciółek. Seria jest sympatyczna, Tomo to podręcznikowa chłopczyca, mylona z chłopakiem, wysoka, wysportowana, krótkie włosy, lubiącą męską rozrywkę, a jak przystało na anime, wygląda jak modelka gdy "przebiorą ją za dziewczynę", szybko się stresująca gdy chodzi o sprawy dziewczęce, nie mówiac już o tym jak inne postacie kobiece zaczynają do niej czuć miętę... Jej próba wyznania miłości oraz dalsze próby z Jun'em mnie odrzucało, głównie przez zachowanie i aparycje Jun'a, który mnie odrzucał w początkowych odcinkach, nie mniej się w końcu do niego przekonałem gdy przestał być taki wkurzający swoim niedomyślaniem się. Jun i Tomo przypominali mi trochę Ryo i Kaori z takiego dziadka anime "City Hunter", których wygląd i nawet noszenie się bohaterów przypominało to co widzę tutaj (nie licząc tego, że Ryo był nieuleczalnym podrywaczem a Jun nie)... Sam romans jest dość prosty, cieszy to, że ma początek i zakończenie. Jednak serie skradły inne dwie bohaterki, Carol i Misuzu, dwa przeciwieństwa, które jak wielu określiło, skradło show. Carol to porcelanowa lalka, z wiecznym uśmiechem i przyjaznym (zbyt) uosobieniem, a z kolei Misuzu to ...Wednesday Addams, ale zależy jej na przyjaciółkach. O tych można by oglądać dalej. Po za związkiem Tomo był jeszcze ten Carol, który też doczekał się swego zwieńczenia. Nie wiem jak traktować adoratora Misusu, czy doczekał się w końcu szansy, czy nie... czy czasu brakło choć ambicje były... Seria sympatyczna, Tomo była wrzucana w sytuacje klasyczne dla chłopczyc (aczkolwiek pewnie ona trochę zapoczątkowała tego trendu w mangach). Nie wiem, czy twórcy nie zmienili planu co do Tomo, bo na początku sporo kręciło się wokół niej i jej historii by z czasem skupiać się tylko na romansach. Może seria byłą planowana na więcej ale zrezygnowano, może i tak było gdyż wątek romansu Misuzu się urywa.... Ostatecznie Tomo pokonała swoje problemy i kompleksy, Jun się otworzył, wszystko się dobrze skończyło, tylko... nic tak pamiętnego niestety nie było, nie było czasu na utworzenie więzi emocjonalnej z postaciami tak jak było to w mandze. Nie mniej, Tomo-chan po tylu latach w końcu doczekała się ekranizacji! Animacja na plus, tak jak muzyka. 7/10

Zabawna seria o chłopczycy, która zakochała się w przyjacielu z dzieciństwa. Junowi ne było łatwo przyznać, że Tomo jest dziewczyną i to do tego atrakcyjną, tym bardziej, że przez całą znajomość ta dwójka była "kumplami". Sama Tomo swoim usposobieniem czy ubiorem również nie ułatwiała sprawy, ale dobrze, że wszystko potoczyło się właściwymi torami. Dodatkowo Carol i Misuzu jako przyjaciółki głównej bohaterki wniosły i wiele pomocy i elementów komediowych do serii (zwłaszcza Carol). Przyjemnie się oglądało - 7/10.

Zapowiada się nieźle. Jak na razie 8/10

Jedna z moich ulubionych komedii doczekała się zekranizowania. Uwielbiam trio Tomo, Mizusu i Carol.

( niestety główny bohater męski to debil , i na to trzeba przymknąć oko ) Anime z dobrym humorem , dobrze się to ogląda .

Faktycznie debil do kwadratu.